10 Bieg po Oddech - 31 sierpnia 2025, Zakopane

Adrian

Dziesiąta, jubileuszowa edycja „Biegu po Oddech” była dla mnie szczególna. Drugi raz stanąłem na starcie „Biegu po Oddech” – wydarzenia, które dla wielu osób jest czymś znacznie więcej niż tylko sportową rywalizacją. To nie jest zwykły bieg. To symbol. To gest solidarności z tymi, którzy na co dzień zmagają się z czymś, czego zdrowi ludzie często nawet nie dostrzegają – z trudnością w oddychaniu. Ja przyjechałem tu z pasji do biegania, z chęci ruchu, sprawdzenia siebie, ale i z pragnieniem wsparcia osób chorych na mukowiscydozę. W tej imprezie piękne jest to, że każdy uczestnik ma swoją własną motywację, a jednocześnie wszyscy biegną w jednym celu – by pokazać, że razem możemy więcej.

Dla mnie ten start miał jednak dodatkowe znaczenie. Wracałem do biegania po kontuzji, pierwszy raz od kilku miesięcy stając w szranki z czasem, dystansem i samym sobą. Na starcie zebrało się bardzo wiele osób, a wśród nich jak co roku pojawiła się Justyna Kowalczyk. To niesamowite uczucie, kiedy obok ciebie biegnie ktoś, kogo dotąd znałeś tylko z ekranów telewizora i wielkich sportowych wydarzeń. A jednak tu, w Zakopanem, była taka swojska, bliska. W pewnym momencie, gdzieś około drugiego kilometra, Justyna mnie wyprzedziła. Uśmiechnąłem się wtedy do siebie – nie codziennie ma się okazję dzielić trasę z mistrzynią olimpijską. To także dowód, że w tym biegu wszyscy jesteśmy razem – amatorzy i zawodowcy, młodsi i starsi, każdy ze swoją motywacją, ale z jednym wspólnym celem.

Atmosfera była niepowtarzalna. Z jednej strony widziałem profesjonalnych biegaczy, którzy przyszli walczyć o czas i miejsca, z drugiej – całe rodziny, dzieci, osoby starsze, ludzi, którzy przyszli przejść trasę spacerem, byle tylko dorzucić swoją cegiełkę do tej inicjatywy. Wszyscy mieli jeden wspólny mianownik – poczucie, że ten bieg to coś ważniejszego niż wyniki. Że każdy krok jest symbolem wsparcia. Że każdy oddech, choć dla większości z nas tak oczywisty, tutaj nabiera zupełnie innej wartości.

Kiedy rozległ się sygnał startu i tłum ruszył do przodu, poczułem coś, co zawsze towarzyszy mi w takich chwilach – tę niesamowitą energię płynącą z setek ludzi biegnących razem. Od początku wiedziałem, że chcę pobiec równo, bez zatrzymywania się, w swoim tempie. Cel był prosty: przebiec cały dystans i zmieścić się poniżej 30 minut. To nie były wielkie sportowe ambicje, ale dla mnie – po kontuzji, po przerwie – to było coś naprawdę istotnego.

Trasa mijała szybciej, niż się spodziewałem. Mijaliśmy kibiców, którzy zagrzewali do walki. Czasem wystarczył uśmiech, czasem krótkie „dacie radę!” – takie drobiazgi potrafią dodać skrzydeł. Czułem, że ciało pracuje równo, bez bólu, a głowa skupia się tylko na tym, by utrzymać tempo. Każdy krok przybliżał mnie do mety i do realizacji własnego, małego planu.

W pewnym momencie, już bliżej końca, usłyszałem od jednego z biegaczy: „Jeszcze kilometr dwieście do końca!”. To zdanie dodało mi ogromnej motywacji. Wiedziałem, że jestem blisko, że zaraz spełnię oba swoje cele. Wtedy pojawił się uśmiech – spontaniczny, szczery, wynikający z satysfakcji, że wszystko idzie zgodnie z planem.

Meta to zawsze moment szczególny. Przekroczyłem ją z czasem poniżej trzydziestu minut i ogromną dumą. Tu już nie liczą się miejsca – wszyscy gratulują sobie nawzajem, wszyscy dzielą się emocjami. Były uściski, śmiech, zdjęcia, a w powietrzu unosiło się coś, czego nie da się opisać – wspólnota. To niezwykłe, że w jednym biegu spotykają się tak różne osoby, a jednak wszyscy czują to samo. Dumę, radość, satysfakcję i wdzięczność.

„Bieg po Oddech” to nie tylko sportowa impreza. To także lekcja pokory. Uświadamia, jak wielkim darem jest zdrowie, jak łatwo zapominamy o czymś tak podstawowym jak oddech. Biegnąc, myślałem o tych, którzy codziennie walczą o każdy wdech. O dzieciach i dorosłych z mukowiscydozą, którzy mają w sobie ogromną siłę i determinację. To dla nich chcę biegać, to dla nich chcę być częścią tego wydarzenia.

Kiedy wracałem do domu, zmęczony, ale szczęśliwy, czułem, że ten bieg dał mi coś więcej niż tylko wynik sportowy. Dał mi nadzieję, że zawsze można wrócić, nawet po trudnościach. Dał mi poczucie, że jestem częścią większej całości. Dał mi świadomość, że każdy krok, każdy oddech może mieć znaczenie – jeśli tylko zrobimy go dla innych.

Dlatego wiem, że wrócę tu znowu. Bo „Bieg po Oddech” to dla mnie już nie tylko wydarzenie w kalendarzu biegowym. To tradycja, która uczy wdzięczności, pokazuje sens wspólnoty i przypomina, że warto biegać nie tylko dla siebie, ale i dla innych.