10 Bieg po Oddech - 31 sierpnia 2025, Zakopane

Alina

Dziś, 30 września 2025 roku, spoglądam wstecz na wydarzenie, które miało miejsce 31 sierpnia tego samego roku. To data, która na zawsze wryła się w moją pamięć. Nie tylko dlatego, że tego dnia pojawiłam się w Zakopanem, by uczestniczyć w jubileuszowej, bo dziesiątej edycji „Biegu po oddech”, ale przede wszystkim dlatego, że to właśnie wtedy w moim życiu rozpoczął się proces głębokiej transformacji. Byłam w Zakopanem już kilkukrotnie, ale ten wyjazd był wyjątkowy. To był dzień, w którym, mając 48 lat, odważyłam się wziąć udział w zorganizowanym biegu. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że zebrałam w sobie tyle determinacji i odwagi, by podjąć to wyzwanie. A iskrą, która zapoczątkowała ten łańcuch wydarzeń, była Adusia – moja niezastąpiona koleżanka z pracy. Adusia to osoba, dla której aktywność fizyczna jest synonimem życia, pasjonatka wszystkiego, co związane z ruchem, począwszy od wymagających wspinaczek górskich, a skończywszy na kojącej jodze. To właśnie ona, pełna entuzjazmu, oznajmiła mi, że zapisała się na bieg i, nie czekając na moją reakcję, stwierdziła, że i mnie również zapisze. „Czemu nie?” – odparłam, nie do końca zdając sobie sprawę z konsekwencji tej decyzji. I tak to się zaczęło.

„Bieg po oddech” to wyjątkowe wydarzenie, które od dziesięciu lat gości w Zakopanem, niosąc ze sobą przesłanie nadziei i solidarności z osobami zmagającymi się z mukowiscydozą. To ogromne przedsięwzięcie, które łączy ludzi zdrowych i chorych, ludzi o wielkich sercach, pragnących wnieść swój wkład w poprawę jakości życia innych, a jednocześnie wydarzenie sportowe, promujące aktywność fizyczną i zdrowy styl życia. Bieg ten uświadamia nam, jak bezcenny jest każdy oddech, o którym na co dzień nie myślimy, gdy cieszymy się pełnią zdrowia. Jako pracownik oddziału pulmonologii, mam bezpośredni kontakt z młodymi ludźmi, którzy każdego dnia toczą nierówną walkę z tą podstępną chorobą. Widzę na co dzień, ile wysiłku, pracy i determinacji wkładają w to, aby móc funkcjonować w miarę normalnie, aby móc oddychać bez przeszkód. Ich zmagania są dla mnie nieustannym źródłem inspiracji i pokory.

Wraz z kilkoma koleżankami z oddziału oraz moim ukochanym mężem, przyjechaliśmy do Zakopanego wczesnym rankiem. Aura tego dnia była wręcz idealna do biegania. Nie było upalnie, niebo skrywało się za delikatną warstwą chmur, ale na szczęście nie padało. Zebraliśmy się na ogromnym placu, gdzie rozpoczęła się rozgrzewka. Z głośników rozbrzmiewała energetyczna muzyka, a tłum ludzi, w różnym wieku i o różnym stopniu zaawansowania, rozgrzewał się przed biegiem. Jedni podchodzili do tego profesjonalnie, inni, tak jak my, nieco mniej, ale wszyscy świetnie się bawili. Krótko mówiąc, plac tętnił życiem. Tę niezwykłą energię można było wyczuć na odległość, co dodatkowo podsycało atmosferę. W naszej grupie panowało lekkie zamieszanie, pomieszane z ekscytacją i niepewnością. Adusia, jak zwykle pełna werwy, motywowała nas do działania, powtarzając, że to tylko 5 kilometrów, a ja czułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Dla niektórych był to po prostu kolejny bieg, a dla mnie swoisty rodzaj wyzwania, próba sprawdzenia samej siebie, swoich możliwości i ograniczeń. Rozglądając się wokół, widziałam mnóstwo ludzi: młodszych, starszych, dzieci, rodziców z maluchami w wózkach, a nawet panią w zaawansowanej ciąży. Wtedy dotarło do mnie z całą mocą, że chęć pomocy nie zna granic, a wiek nie stanowi żadnej przeszkody w realizacji szczytnych celów.

Gdy usłyszeliśmy sygnał startu, powoli ruszyliśmy do przodu. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, fala niebieskich koszulek, symbolizujących „Bieg po oddech”, rozlała się po malowniczych uliczkach Zakopanego. Widok był naprawdę spektakularny. Ludzie mijali się, obdarzając się uśmiechami i słowami otuchy. Wolontariusze, pilnujący porządku na trasie, motywowali nas, gdy tylko przebiegaliśmy obok. Nasza Justyna Kowalczyk, biegła z wózkiem, uśmiechnięta jak zawsze. To nie był zwykły bieg. To był manifest solidarności, pokazanie chorym, że nie są sami w swojej walce z chorobą, gest jedności i nadziei na lepsze jutro. To był bieg, który niósł ze sobą głębokie przesłanie i wartości.

Podczas biegu troszeczkę się porozdzielaliśmy, ponieważ każdy z nas miał inne tempo. Mimo to, z każdym kolejnym krokiem czułam, jak opuszcza mnie stres i napięcie. Mogłam wreszcie skupić się na tym, jak pięknie jest wokół, w końcu to Zakopane, miasto otoczone majestatycznymi górami, miasto o niepowtarzalnym klimacie.

Na trasie mijaliśmy mieszkańców, którzy dopingowali nas, dodawali nam energii i wiary we własne siły. Przy ostatnim kilometrze ci, którzy już przekroczyli linię mety, biegli wzdłuż trasy i powtarzali, że meta jest już blisko, pokazując nam z dumą zdobyty medal. Ich wsparcie było nieocenione i dodawało skrzydeł.

Gdy meta stała się widoczna, pomimo narastającego zmęczenia, każdy z nas przyspieszył, zdając sobie sprawę, że to już ostatnie metry, że cel jest na wyciągnięcie ręki. Ja również zebrałam w sobie resztki sił i przyspieszyłam. Serce biło mi jak szalone, w głowie kołatała się tylko jedna myśl: „Dam radę, muszę dać radę”. Gdy w końcu przebiegłam linię mety, mój mąż dopiero mnie zatrzymał, mówiąc: „Ala, to już koniec, zatrzymaj się”. Wtedy do mnie dotarło – jednak dałam radę! Uczucie było niesamowite, wręcz nie do opisania. Momentami czułam łzy napływające do oczu. To była piorunująca mieszanka radości, zmęczenia, niedowierzania, że udało mi się tutaj przyjechać i jeszcze ukończyć bieg z całkiem niezłym wynikiem.

Przebiegłam te 5 kilometrów – zrobiłam to, co sobie postanowiłam, przekroczyłam pewną granicę, pokonałam swoje słabości. Teraz, gdy zadaję sobie pytanie, czym dla mnie był udział w tym biegu, to myślę, że była to kolejna cenna lekcja życia. Nigdy nie jest za późno, aby spróbować nowych rzeczy, aby spełniać marzenia i uczyć się czegoś nowego, o czym wcześniej nawet nie myśleliśmy. Zawsze uważałam, że takie rzeczy, jak biegi, to nie dla mnie, ale tym startem udowodniłam sobie, że ograniczenia istnieją tylko w naszych głowach. Od tego czasu zmieniłam sposób myślenia, moje podejście do życia stało się bardziej otwarte i pozytywne. Ten bieg odmienił moje życie. Czasami warto się zatrzymać, wziąć głęboki oddech i rozejrzeć się wokół, dostrzec piękno świata i możliwości, jakie on nam oferuje. Choć minęło już trochę czasu od tamtego pamiętnego dnia, gdy zamykam oczy, to wciąż czuję te emocje, które towarzyszyły mi na mecie. Wiem jedno, za rok pragnę znów stanąć na starcie „Biegu po oddech”, tym razem u boku mojego męża, który na koszulce będzie miał dumnie przypięty numer startowy. To więcej niż bieg – to sposób na inne, lepsze życie, pełne pasji, wyzwań i satysfakcji. To symbol nadziei i solidarności, który łączy ludzi w imię szczytnego celu. „Bieg po oddech” stał się dla mnie inspiracją do zmiany, do dbania o siebie i innych, do doceniania każdego oddechu i każdej chwili życia. To wydarzenie na zawsze pozostanie w mojej pamięci i będzie motywować mnie do dalszego działania i pokonywania własnych słabości. Bo przecież, jak się okazuje, wszystko jest możliwe, wystarczy tylko uwierzyć w siebie i zrobić ten pierwszy krok. A ja ten krok zrobiłam właśnie w Zakopanem, 31 sierpnia 2025 roku, na starcie dziesiątej edycji „Biegu po oddech”. I jestem za to ogromnie wdzięczna.