Mam na imię Kuba. Bieganie przypadło mi do gustu stosunkowo późno, bo zaledwie cztery lata temu (obecnie mam ich 48), ale od tego czasu coraz częściej i regularniej gości w moim życiowym grafiku.
Początkiem czerwca 2023 r. brałem udział w IV Biegu Kolorowej Skarpetki w Rzeszowie, dedykowanym osobom z zespołem Downa. Chciałem połączyć „przyjemne z pożytecznym”, wspierając tą inicjatywę również finansowo ale nie sądziłem, że aż tak bardzo poruszy mnie to, co miałem okazję wówczas obserwować. Dla mnie to był kolejny zwyczajny bieg a dla osób dotkniętych w/w „odmiennością biologiczną” to kolejny wyścig z życiem… A pomimo tego czuć było od nich tą szczerą radość z życia, energię, uśmiech… Po powrocie do domu postanowiłem zgłębić temat chorób genetycznych – wtedy też trafiłem na materiały o mukowiscydozie, która była mi znana jedynie „ze słuchu”. Mówiąc zupełnie szczerze, byłem wstrząśnięty i przygnębiony informacjami jakie wtedy przeczytałem. Chcąc w jakikolwiek sposób pomóc, zacząłem szukać w internecie czy istnieje np. podobny do powyższego bieg, dedykowany osobom z mukowiscydozą, dla których mógłbym pobiec i wesprzeć ich finansowo. W ten sposób trafiłem na Bieg po Oddech. Ponieważ z przyczyn prywatnych nie mogłem wówczas wziąć udziału w biegu w Zakopanem, bez zastanowienia zapisałem się na bieg wirtualny (nr startowy 245), bardzo ciesząc się, że jest taka możliwość i mam o wiele większą swobodę w wyborze terminów. Mojej „lepszej drugiej połowie”, która w tamtym czasie w biegach dopiero debiutowała, zakomunikowałem jedynie: „Asia, zabijesz mnie ale zapisałem nas na kolejny bieg”. Na szczęście obyło się bez protestów i tak mojej partnerce przypadł nr startowy 249.
Ponieważ mieszkamy w innych miejscowościach, pakietami startowymi cieszyliśmy się „na raty” Przesyłki dotarły zgodnie z informacjami podanymi na stronie Biegu. Zgodnie stwierdziliśmy, że koszulka biegowa ma kapitalne kolory i będzie się wyróżniać w tłumie 😉 (o czym jeszcze będzie mowa na końcu). Dużą satysfakcję i radość sprawiała nam myśl, że dołożymy swoją małą cegiełkę do tak ważnej i szczytnej inicjatywy. Pozostało potrenować (żeby nie było wstydu) i po prostu pobiec Już wtedy ustaliliśmy, że ze względu na napięty grafik zawodowy oraz różne tempo biegu, pobiegniemy niezależnie od siebie i sami zdecydujemy kiedy jest „ten dzień”. Jednocześnie regularnie, z ciekawości, sprawdzaliśmy jak wiele osób zamierza wystartować w Biegu po Oddech i z radością obserwowaliśmy „rosnące słupki”. To utwierdzało nas w przekonaniu, że podjęliśmy właściwe decyzje.
Po ukończonych przez nas biegach zarejestrowaliśmy swoje wyniki na stronie BPO. Mieliśmy poczucie satysfakcji i dobrze spełnionego „obowiązku”, bo biegliśmy po coś i dla kogoś, a to najlepsze połączenie…
Podobne uczucia towarzyszyły nam rok później, w 2024 r., kiedy to ponownie zapisaliśmy się na Wirtualny Bieg Po Oddech. Odbyło się to między nami bez najmniejszych uzgodnień – po prostu traktowaliśmy już udział w tym biegu jako coś, o czym zupełnie nie trzeba dyskutować. Skoro znów możemy pomóc, to nie ma się nad czym zastanawiać – trzeba działać W ten sposób staliśmy się właścicielami kolejnych pięknych koszulek, z wizerunkiem Giewontu, w których mogliśmy pobiec nasz drugi Bieg Po Oddech. Zauważyliśmy, że będąc w nich np. w górach, przyciągają one uwagę innych i często spotykaliśmy się z pytaniami typu: „o co chodzi z tym Biegiem Po Oddech”? Z przypadku staliśmy się „lokalnymi ambasadorami” Biegu, tłumacząc jego istotę i to, komu jest dedykowany. Nie wiemy na ile zwiększyliśmy wówczas świadomość społeczną odnośnie mukowiscydozy, ale staraliśmy się to robić ze wszystkich sił…
…aż nadszedł rok 2025. Planując wakacyjny urlop, oboje byliśmy zgodni, że tym razem chcemy poczuć ten Bieg „od środka” – być w całej grupie wraz osobami, dla których biegniemy oraz z innymi startującymi. Ważne było aby wspomóc cel biegu finansowo bezpośrednio na miejscu a jednocześnie móc chłonąć atmosferę tego wydarzenia wszystkimi zmysłami i to w naszych ukochanych polskich górach, jakimi od lat są Tatry. Gdy udało się uzyskać urlop w oczekiwanym terminie, pozostało już tylko odliczać do dnia Biegu 😉
31.08 od rana czuliśmy się jak przed I Komunią – nie wiadomo jak ten dzień przebiegnie, ale na końcu i tak będą prezenty Pogoda nie rozpieszczała, sprawdzane dziesiątki razy prognozy odnośnie deszczu przeczyły jedna drugiej, ale mieliśmy nadzieję, że trafimy w „okno pogodowe”, które pozwoli na organizację Biegu bez przeszkód. Lekki stres mieszał się z ciekawością i ekscytacją gdy wchodziliśmy na teren zakopiańskiego Parku Miejskiego i widzieliśmy błękit setek ubranych jednakowo osób. To wtedy zaczynasz „czuć” bieg i przygotowywać ciało pod kątem czekających doświadczeń. Kiedy mięśnie dały się porwać do tańca w rytm latynoskiej rozgrzewki, wiedzieliśmy już, że będzie dobrze Przeszliśmy na strefę startu, buziak na „powodzenia” i ruszyliśmy…
Na szczęście deszcz nie storpedował planów – zarówno biegaczy, jak i organizatorów. Niesamowita atmosfera towarzysząca temu wydarzeniu sprawiła, że przyjemnie było stanowić część tej sunącej ulicami Zakopanego błękitnej wstęgi… Podczas biegów daję z siebie ile tylko mogę, więc z czasem pojawiła się typowa w takich chwilach zadyszka, ale jednocześnie uderzyła mnie myśl, że przecież dla osób dotkniętych mukowiscydozą, problemy z oddychaniem to niestety przykra i trudna codzienność. Że aby przetrwać dzień, Oni regularnie muszą poddawać się różnym zabiegom, muszą walczyć o bieżące funkcjonowanie… My biegniemy dla Nich raz w roku, ale to Oni są bohaterami, którzy codziennie „biegną po oddech”… I to Im należą się największe słowa uznania, bo pomimo przeciwności losu, wciąż bije od Nich otwartość i radość z życia, której wielu ludzi mogłoby się od Nich uczyć…
Na metę przybiegliśmy z Asią z półtoraminutowym odstępem, w dobrym tempie. Pamiątkowy medal podstemplował nasze starania ale zdecydowanie większą satysfakcję dała nam świadomość wsparcia i aktywny udział w tej szczytnej idei pomagania. Bo szczerze wierzymy, że nasz wysiłek i dokładana przez każdego z nas mała, m.in. finansowa cegiełka, przełożą się ostatecznie na trwały i zauważalny efekt, łagodzący objawy choroby i pomagający podopiecznym PTWM w codziennych życiowych wyzwaniach. Trzymamy za Nich mocno kciuki!
Ps. Do naszej historii załączamy kilka zdjęć na dowód, że z dumą nosimy koszulki z ostatnich edycji Biegu Po Oddech, w których braliśmy udział 😉
Asia i Kuba




